24 marca 2012 roku
Obudziłam
się, czułam przy sobie ciało Conora. Leżał za mną i obejmował mnie czule.
Delikatnie odwróciłam się twarzą do niego. Uśmiechnęłam się. Śpiący Conor wyglądał
jak mały chłopiec: uroczy i niewinny. Mogłabym go takiego oglądać całymi
godzinami.
- Nie śpisz
już? – zapytał, leniwie otwierając oczy. Przyciągnął mnie bliżej do siebie.
- Nie.
- Wyspałaś
się?
- Tak. –
Uśmiechnęłam się.
Znad
ramienia Conora spojrzałam na zegarek.
- Już po
dwunastej – powiedziałam beznamiętnie. – O której wróciliśmy?
- Jakoś o
czwartej.
Nastała
chwila ciszy.
- Pamiętasz
co ci powiedziałem jak wracaliśmy?
Po chwili
przypomniałam sobie jego słowa.
- Że w
poniedziałek zabierasz mnie Londynu czy tego chcę czy nie.
- Właśnie.
- Pojadę z
tobą, Conor – powiedziałam.
Conor
spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Myślałem,
że będę musiał cię zmuszać, a ty poddałaś się walkowerem.
*
Cały dzień
spędziliśmy na pakowaniu moich rzeczy. Sama nie wiedziałam co powinnam ze sobą
wziąć a co nie. Wyszło na to, że na wyjazd wezmę ze sobą dwie wielkie walizki.
No tak, w końcu jestem dziewczyną i mam do tego pełnego prawo. Jedynie Conor
sceptycznie na to patrzył. Co jak co, ale pretensje powinien mieć sam do siebie
– w dużej mierze to on mnie pakował.
Siedzieliśmy
w moim pokoju, oglądając film. Głowę opierałam na ramieniu Conora.
- Vic?
- Mhm? –
Spoglądam na niego.
- Kiedy
ostatni raz uprawialiśmy seks? – zapytał z zawadiackim uśmiechem.
O nie,
krzywię się.
- Dawno
temu – odpowiadam cicho.
Conor
musnął ustami moją szyję, obojczyk… Wiedziałam co to oznacza. Chciał się ze mną
przespać. Jezu, czułam się dziwnie i niezręcznie. Dobrze wiedział, że
zdradziłam go z kilkoma innymi kolesiami, a on dalej mnie kochał i chciał ze
mną sypiać…
Zamknęłam
laptopa i odłożyłam go na szafkę. Spojrzałam na Conora z uśmiechem. Zarzuciłam
mu ręce na szyję i pocałowałam go. Conor położył swoje dłonie na moich biodrach
i przyciągnął do siebie. Siedziałam mu na kolanach. Swoje palce wsunął pod moją
koszulkę i wędrował nimi coraz wyżej, podciągając tym samym koszulkę coraz
wyżej, aż w końcu poddał się i ją zdjął. Nie pozostałam mu dłużna i także
zdjęłam jego koszulkę. Wplotłam palce w jego włosy. Pociągnęłam za nie lekko,
przez co Conor odchylił głowę do tyłu, a ja mogłam do woli składać krótkie
pocałunki na jego szyi. Słyszałam jak Conor cicho mruczy. Podobało mu się, z
resztą kiedy mu się to nie podobało? Strasznie go to podniecało, wiedziałam o
tym. Właśnie szyja była jego słabym punktem.
Conor
zsunął mnie ze swoich nóg. Klęczałam wyprostowana przed nim. Składał pocałunki
na od zagłębiania między obojczykami w dół po linii prostej aż do gumki moich
legginsów. Spojrzał na mnie i delikatnie wsunął dłonie pod nie. Z moją pomocą
po chwili już leżały na podłodze.
Och, jak
dobrze, że rodziców nie ma, pomyślałam.
Byłam w
samej bieliźnie. Czułam lekkie skrępowanie, ale tylko dlatego, że trochę
zmieniło się od czasu kiedy ostatni raz kochaliśmy się. Od tamtego razu upadłam
dość nisko…
- Boisz się? – spytał szeptem.
- Nie – odpowiedziałam.
Nasze ciała napierają wzajemnie na siebie.
- Czuję, że coś jest nie tak – powiedział, całując mój
dekolt.
- Po prostu… Czuję do siebie wstręt. Zdradziłam cię.
- Nie myśl o tym – odparł, zakładając pasmo moich włosów
za uchem. – I tak cię kocham i to się nie zmieni.
Nastała chwila ciszy, podczas której wpatrywaliśmy się w siebie.
- Niech będzie między nami tak jak było zanim wyjechałem,
dobrze? – spytał, obejmując mnie w talii.
Uśmiechnęłam się blado.
- Spróbuję.
Zdjęłam Conorowi jego spodnie.
- Sprawdź kieszenie zanim je zrzucisz na podłogę. –
Uśmiechnął się do mnie.
Westchnęłam i przeszukałam kieszenie. W jednej z nich
natknęłam się na opakowanie prezerwatyw. A zatem to planował. Nie miał w
zwyczaju noszenia gumek po kieszeniach. Jedynie zwykle miał jedną w portfelu –
tak na wszelki wypadek. Poza tym i tak wiedział, że ja też je mam
Niespiesznie oderwałam jeden biały woreczek od
pozostałych dwóch, które z powrotem włożyłam do pudełka. Prezerwatywę położyłam
na szafce.
Conor położył dłonie na moich biodrach i sprawił, że
leżałam obok niego.
- I co teraz? – spytałam.
Boże, był taki szczęśliwy. Niczym dziecko wpuszczone do
Disneylandu.
Conor zręcznie odpiął mój stanik. Pomogłam mu i po chwili
byłam jedynie w majtkach.
Westchnął przeciągle, widząc moje nagie piersi.
Był nade mną, ustami pieścił moje piersi. O matko…
Wszystko we mnie wrzało, wróciło to co czułam zawsze, gdy
uprawiałam z nim seks.
Zaczął schodzić w dół, całując każdy minimetr mojego
brzucha. Czułam na udzie jego erekcję.
Delikatnie wsunął palce pod gumkę moich majtek i powoli,
niespiesznie je zsunął. Zlustrował wzorkiem moje nagie ciało.
- Dokładnie takie je zapamiętałem – powiedział,
spoglądając na mnie.
Uśmiechnęłam się delikatnie do niego.
Objęłam dłońmi jego ramiona i używając przy tym całej
swojej siły – której nie ma za wiele… - odwróciłam ciało Conora tak, że teraz
to ja byłam nad nim. Cmoknęłam go w usta, chwyciłam prezerwatywę i zsunęłam się
z niżej. Dłoń, w której miałam prezerwatywę położyłam na biodrze Conora. Ten
zrozumiał o co mi chodzi i podniósł je do góry. Irytująco powoli zsunęłam jego
bokserki. Spojrzałam z uśmiechem na jego męskość. O tak, tego mi brakowało.
Zręcznie nasunęłam prezerwatywę na penisa Conora.
Chwila moment i znów byłam pod Conorem. No tak, nigdy nie
pozwolił mi być nad nim, ale nie miałam mu tego za złe. Nawet nie wiem, czy
poradziłabym sobie będąc na górze.
Poczułam jak męskość Conora ociera się o moją kobiecość.
Och! Jęknęłam cicho. Conor złapał moje nadgarstki i wykręcił moje ręce tak, że
miałam je po obu stronach mojej głowy. Ucisk był silny, ale do zniesienia.
- No to jedziemy – powiedział i poczułam jak zagłębia się we mnie.
26 marca 2012 roku
- Vic, wstawaj – cichy głos Conora przywoływał mnie.
Leniwie otworzyłam oczy.
Conor stał nade mną i uśmiechał się od ucha do ucha.
Był już ubrany.
- Masz godzinę, zdążysz? – zapytał.
- Tak – odparłam.
- No to się zbieraj, a ja zrobię Ci śniadanie. -
Pocałował mnie w policzek.
Wyszedł z pokoju, a ja powoli wstałam. Poszłam do
łazienki, wzięłam prysznic.
Dzisiaj wyjeżdżam do Londynu z Conorem. Ta myśl
towarzyszyła mi cały czas, gdy brałam prysznic. I tak czy gdybym się zgodziła
czy nie i tak dzisiaj bym jechała. Conor i tak czy siak znalazłby sposób na to
bym pojechała. Lepiej było się poddać i zgodzić z miejsca, bez kłótni, bez
protestów.
- No to jedziemy – powiedział, całując mnie w policzek.
Mocniej ścisnął moją dłoń. Uśmiechnął się do mnie, dodając mi otuchy. – Londyn
nie jest taki zły. Przyzwyczaisz się.
_______________
I 11 za nami.
2rozdziały do końca! :D
___
zapraszam na: http://my-official-life-style-fashion-photos.blogspot.com/ ! :)
buziaki.
Jak to dwa rozdziały do końca?! To niemożliwe... o.o
OdpowiedzUsuńJestem tak przyzwyczajona do czytania tego opowiadania,że nie wiem czy po jego zakończeniu będę normalnie funkcjonować... xD
A ta scena Vic i Conora była MEGA. *,* MRRRR. XD
Poproś Conora żeby szybko wydał drugą płytę to wtedy będzie następne opowiadanie. ^^ Hahah. Być może wymyślę kolejne opowiadanie, ale nie obiecuję. Chociaż... Muszę pomyśleć czy nie dać Conora do tego co wymyśliłam. :) xx
UsuńTylko dwa zostały??!!! Jak możesz nam to robić ?? :P
OdpowiedzUsuń+w końcu doczekałam się mojej ukochanej części :D
świeeetne ;3
OdpowiedzUsuńŚwietne <3
OdpowiedzUsuń