Szesnasty stycznia 2012roku
Zasypiam z nadzieją, że gdy się
obudzę Conor będzie siedział w bujanym fotelu, który stoi w kącie pokoju,
jednak gdy się budzę rozczarowuję się, bo go
nie ma. Bujany fotel jest pusty. Zapach jego perfum też już wyparował.
Nie ma go…
Schowałam książki do torby.
Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam na cały regulator ulubioną piosenkę.
Wciągnęłam na nogi Emu, ubrałam kurtkę i w rytmie muzyki wyszłam z domu,
trzaskając lekko drzwiami. Szłam w stronę uniwersytetu, na którym studiuję, ale
zamiast na zajęcia z psychologii poszłam do pobliskiego parku. Wyjęłam
papierosa i zapaliłam go, wciągając całą masę substancji rakotwórczych.
Conor nie
lubi jak palę, pomyślałam. Ale go tu nie ma…
Wciąż nie
rozumiem, dlaczego on wyjechał bez słowa, nic mi nie mówiąc. Przecież mówiliśmy
sobie wszystko, nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic, znaliśmy się od
małego. Całe życie ze sobą spędziliśmy, a on ot tak wyjechał, zostawiając mnie
na pastwę losu.
Usiadłam na
ławce w parku, podciągając kolana pod brodę, wciąż paląc papierosa i słuchając
na cały regulator muzyki. Gdy papieros się wypalił rzuciłam go na ziemię,
dogaszając butem. Schowałam twarz w dłoniach z trudem powstrzymując łzy.
Tęsknię za
nim, brakuje mi jego żartów, wygłupów, porannych pocałunków i tych
popołudniowych jak i wieczornych. Gdybym tylko wiedziała, gdzie jest bez
wahania pojechałabym tam i go odnalazła. Był dla mnie całym światem.
- Mogę? –
spytał ktoś tak głośno, że słyszałam to mimo słuchawek w uszach. Spojrzałam na
osobnika, który przerwał mi użalanie się nad sobą. Był to wysoki facet straszy
ode mnie i być może od Conora też, chociaż nie jestem dobra w określaniu wieku
ludzi po wyglądzie. Jego piwne oczy były przekrwione, a źrenice rozszerzone do
granic możliwości.
- Nie zgadzaj się – usłyszałam w głowie
głos Conora. Chyba zwariowałam, skoro słyszę głosy, pomyślałam.
- Ja-jasne
– odparłam łamiącym głosem, delikatnie się uśmiechając. Nieznajomy przysiadł
obok mnie.
- Stało się
coś? Wyglądasz jakbyś miała się zaraz rozpłakać – powiedział. Serce zabiło mi
mocniej. Koleś widząc, że zastanawiam się, czy zwiać czy jednak z nim pogadać,
dodał: - Czasem najlepiej wygadać się nieznajomemu niż przyjacielowi.
- Mój
przyjaciel i zarazem chłopak wyjechał, nie mówiąc mi nic – odparłam lekko.
- A czemu
to zrobił? Pokłóciliście się?
- Nie wiem,
nie kłóciliśmy się. Bynajmniej nie ostatnio.
Czułam na
sobie jego spojrzenie. Odważyłam się spojrzeć na niego.
-
Najwidoczniej znalazł sobie inną i cię dla niej zostawił – powiedział bez
owijania w bawełnę. – Nie przejmuj się. Nie jesteś warta takie dupka.
Jego słowa
mnie zabolały. Conor spędzał ze mną całe dnie – no oprócz zajęć na uczelni –
nie miał kiedy znaleźć sobie innej dziewczyny. Mówił, że mnie kocha. Nie
kłamał. Nigdy mnie nie okłamał.
Wyjęłam
kolejnego papierosa z paczki i zapaliłam go. Przymknęłam oczy, zaciągając się.
- Czemu
palisz? Przecież na paczce wyraźnie pisze: „Palenie zabija”, a ty jesteś taka
młoda.
- Conor
mówił tak samo… - powiedziałam cicho. – Na coś trzeba umrzeć, prawda?
Nieznajomy
milczał. Chyba zbiłam go z pantałyku swoim pytaniem.
- Chodź,
pokażę ci fajne miejsce – zaproponował. W jego oczach kryła się swego rodzaju
fascynacja zmieszana z podekscytowaniem. Przestraszyłam się.
- Nie wiem,
czy powinnam, nie znam cię.
- Jestem
Stanley – przedstawił się, wyciągając dłoń.
- Veronica
– powiedziałam półgębkiem, ściskając jego dłoń. Była ciepła, a jego uścisk
mocny i pewny.
- Idziesz?
– nalegał.
YOLO,
pomyślałam.
Uśmiechnęłam
się i wstałam. Stanley do mnie dołączył.
- To, w
którą stronę? – zapytałam.
- Tam –
odparł wskazując wyjście z parku. – To niedaleko stąd.
W drodze
niewiele rozmawialiśmy. Nawet nie wiedziałabym, o czym mam z nim rozmawiać.
Czułam, że nie powinnam z nim iść, że Conor byłby wściekły za to. Wciąż wydaje
mi się, że on tu jest, że nie wyjechał. Musiałam sama sobie przypominać, że
jego tu nie ma.
Szliśmy w
okolice, w które zwykle się nie zapuszczałam. Były to okolice parku, ale raczej
te, do których mało kto chodzi oprócz pijaków, ćpunów i innych takich.
- Gdzie
idziemy? – spytałam lekko poddenerwowana.
- Do
Piwnicy. To nie jest zwykła piwnica.
To prawie zwykłe mieszkanie, ale jakoś tak się przyjęło i tak je nazwaliśmy.
- My, czyli
kto?
- Ja z
moimi znajomymi. Zaraz ich poznasz to już blisko.
Zastanawiałam
się, czy nie zawrócić i uciec. Zaczęłam się bać i to tak naprawdę. Czułam się
jak w jakimś horrorze. Jednak zacisnęłam dłonie w pięści, wzięłam dyskretnie
głęboki oddech i szłam dalej. Może nie będzie tak źle; może mnie nie zgwałci;
może mnie nie zabije.
Doszliśmy do jakiegoś starego
budynku, w którym raczej nikt nie mieszkał, ale nie był opuszczony. Okna miał
całe i jego ogólny stan był dość dobry. Weszliśmy do środka. Klatka schodowa
wyglądała na dość starą i powinna przejść gruntowny remont. Mając lekkiego
pietra postawiłam nogę na pierwszym stopniu w obawie, czy się nie zawalą,
jednak te były z tych solidniejszych, a nie „Wyprodukowane w Chinach”.
Weszliśmy na piętro, a potem Stanley otworzył przede mną drzwi po prawej
stronie.
Mieszkanie wyglądało dość…
Nietypowo. Ściany były gołe: nie było na nich żadnej tapety czy farby, po
prostu były same cegły. W holu stał drewniany wieszak na ubrania, a na ścianie
krzywo wisiało pęknięte lustro (ktoś tu chyba przeżywa siedem lat
nieszczęścia). Parę kroków dalej po lewej była kuchnia: każda szafka kuchenna była
inna: miała inny kolor, blat i uchwyty; wykładzina PCV była ścinkiem różnych
wykładzin: od paneli przez kafelki aż do gładkiej nawierzchni; przy ścianie po
mojej lewej stał stół z trzema krzesłami, o dziwo takimi samymi; na wprost było
okno z wyjściem na balkon, a w oknach nie było firanek, czy rolet. Idąc dalej,
znalazłam się w dużym pokoju. Był naprawdę duży i widać było, że ktoś rozwalił
kilka ścian; połączył dwa, czy nawet trzy pokoje w jeden wielki. Było tu
mnóstwo okien, a każde szczelnie zasłonięte ciemnymi zasłonami, więc by w
pomieszczeniu było trochę światła świeciło kilka górnych lamp – oczywiście każda
inna. Umeblowanie ograniczało się do jednej dużej szafy, trzech kanap, jednego
podwójnego łóżka i niskiego stolika. Jednak te mieszkanie… miało klimat. Własny
i niepowtarzalny.
- Może nie ma tu najwyższych standardów,
ale każdy przyniósł tu coś od siebie – odparł Stanley.
- Jest… całkiem ciekawie. A gdzie
twoi znajomi? – zapytałam.
- Powinni tu być, ale skoro ich
nie ma to wkrótce wrócą. Siadaj – wskazał na jedną z sof. Przy każdym kroku
podłoga skrzypiała niemiłosiernie. Usiadłam na kanapie, która się lekko zagięła
pode mną, widać, że sprężyny są dość… wiekowe. – Chcesz coś do picia? Kawa,
herbata, sok, czy coś mocniejszego jak piwo i wódka?
- Piwo – odpowiedziałam bez
wahania. Po jednym nic mi nie będzie, a jak wrócę pijana do domu to wolę nie
wiedzieć w jaki szał wpadnie moja matka, mimo, że jestem już pełnoletnia, a nie
chcę żeby wyrzuciła mnie z domu, zwłaszcza, że nie mam gdzie iść, skoro…
Stanley wyszedł z pokoju o czym
poinformowała mnie skrzypiąca podłoga. Westchnęłam i rozglądnęłam się wokół
siebie. Usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi, więc od razu wyprostowałam się jak
struna, ale po sekundzie doszłam do wniosku, że tu głupie, więc się rozluźniłam
i oparłam stopę o kolano. Do pokoju weszła grupka ludzi: trzy dziewczyny i
czterech chłopaków. Trzy laski kurczowo trzymały się swoich chłopaków, a gdy
mnie zobaczyły odkleiły się od nich.
- Co ona tu robi? – spytała blondyna.
Zlustrowałam ją wzrokiem: wyglądała na wredną sukę; kolczyk w brwi, w nosie, na
wardze; oczy podkreślone eyelinerem, z których kipiało nienawiścią; długie
kozaki na wysokim obcasie – tak wysokim, że nawet ja bym się zabiła – krótka spódniczka,
bluzka odsłaniająca kolczyk w pępku i wytatuowany bok, rozpięta kurtka.
Stanley wszedł do pokoju,
trzymając w rękach dwie butelki piwa.
- Poznajcie Veronicę – odparł.
- Nowa nam nie potrzebna –
powiedziała zjadliwie blond suka.
- Nowy narybek, tak? – powiedział
chłopak, który stał obok brunetki. Wyglądał na… znacznie przyjemniejszego od
blondyny.
- Tak jakby – mruknął Stanley,
stawiając na stole butelki. – Piwa?
- Przynieś wódkę, muszę się napić
– powiedziała blondynka. Cała siódemka rozsiadła się na kanapach, a wolny
chłopak usiadł obok mnie.
- Jestem Harry – przedstawił się,
delikatnie się uśmiechając przy tym i wyciągając dłoń w moją stronę.
- Veronica – uścisnęłam jego
ciepłą dłoń, unosząc delikatnie kąciku ust ku górze i kątem oka spoglądając na
blondynę, która kipiała złością, że kumpluję się z jej kolegą.
- To jest Dave – wskazał na
chłopaka obok blondynki, który lekko się uśmiechnął – to Alice – blondyna – to Jake
– wskazał na bruneta – a to Rose – brunetka. – Ta dwójka to: Sue i David –
dziewczyna miała krótkie czerwone włosy, a chłopak emośną grzywkę.
- Veronica – powtórzyłam,
wysilając się na uśmiech,
- Słyszałam, że się zapoznaliście
– powiedział Stan, wchodząc do pokoju, niosą w ręce butelkę z wódką. – Dave,
kopnij się po kieliszki.
- Veronica, pijesz? – spytał.
- Nie dzięki, mam piwo –
odparłam.
- A ty, Stan?
- Potowarzyszę Veronice i też
wypiję piwo.
Dave zniknął w kuchni.
Zapanowała cisza.
Dave wrócił z kieliszkami.
Rozstawił je na stoliku i porozlewał wódkę do kieliszków. Stan wyjął z kieszeni
klucze, przy których miał otwieracz do butelek i otworzył nasze piwa. Upiłam
spory łyk.
- Nie wiem jak wy, ale ja muszę
sobie wziąć dawkę – usłyszałam głos Rose.
Od razu załapałam, o co chodzi i
mnie zamurowało.
- To co zwykle? – spytał Jake.
- Tak – odpowiedziała, a ten
wstał i wyszedł do kuchni.
- Jak chcesz to też możesz wziąć
sobie dawkę – powiedział Harry, który był już po paru kolejkach.
- Nie, dzięki – odpowiedziałam.
Mogę się napić, ale nie mam zamiaru robić z siebie ćpunki.
- Czemu? Wyluzujesz się po tym i
zapomnisz o tym dupku, który wyjechał i cię zostawił – wciął się Stanley.
Zgodziłam się. Dave skoczył po
jeszcze jedną dawkę dla mnie. Wbił mi igłę w żyłę na przedramieniu. Po chwili
byłam znacznie wyluzowana, zgodnie ze słowami Stanley’a.
- O co chodzi z tym dupkiem,
który cię zostawił? – zapytał Harry.
Chciałam już odpowiedzieć, ale
ubiegł mnie w tym Stanley:
- Byli razem, ale nagle z dnia na
dzień wyjechał. Zostawił ją pewnie dla jakieś innej laski.
Resztkami trzeźwego umysłu
broniłam się przed tymi słowami. To nie jest prawda, Conor mnie nie zostawił
dla innej dziewczyny.
- Szmaciarz – mruknął Harry.
Niedługo potem wszyscy byliśmy po
dawce lub dwóch. Żadne z nas nie myślało nas trzeźwo. Nawet ja.
Poczułam ciepły oddech Stanleya
na swojej szyi, a po chwili jego wargi musnęły ją. Przymknęłam oczy,
rozkoszując się tą drobną przyjemnością, odrzucając na bok wspomnienia związane
z Conorem.
- Nie myśl o nim, Veronica –
szepnął. Odnalazł moje usta i pocałowaliśmy się. Usiadłam na nim, on mnie
objął. Ujęłam w dłonie jego twarz, wciąż go całując.
Słyszałam jak pozostali krzyczą:
- Gorzko, gorzko!
Ale niezbyt się tym przejęłam.
- On cię zostawił. Nie wróci.
Porzucił cię jak szmacianą lalkę, jak stary samochodzik. Ale nie przejmuj się
tym. Masz teraz nas.
____________________
Oto rozdział drugi, do którego napisania się zmusiłam, bo nie miałam sił, a chciałam go napisać. Mnie się nie podoba, ale zostawiam to do Waszej opinii. Dziękuję wszystkim, którzy skomentowali poprzedni rozdział. Nie liczyłam, że tyle osób będzie czytało opowiadanie o Conorze. A proszę: zawsze włączajcie piosenkę do rozdziału. Jeśli rozdział zawiera jakieś błędy lub literówki to wybaczcie, śpieszyłam się, by napisać i dodać.
Tyle ode mnie. Postaram się w tygodniu wpaść na pomysł kolejnego rozdziału, może znów coś napiszę, ale wątpię bym za tydzień coś dodała.
Kisses!
____________________
Oto rozdział drugi, do którego napisania się zmusiłam, bo nie miałam sił, a chciałam go napisać. Mnie się nie podoba, ale zostawiam to do Waszej opinii. Dziękuję wszystkim, którzy skomentowali poprzedni rozdział. Nie liczyłam, że tyle osób będzie czytało opowiadanie o Conorze. A proszę: zawsze włączajcie piosenkę do rozdziału. Jeśli rozdział zawiera jakieś błędy lub literówki to wybaczcie, śpieszyłam się, by napisać i dodać.
Tyle ode mnie. Postaram się w tygodniu wpaść na pomysł kolejnego rozdziału, może znów coś napiszę, ale wątpię bym za tydzień coś dodała.
Kisses!
Jak może ci się nie pdobać? Jest dobry, nawet genialny. Musisz wierzyć w siebie;*
OdpowiedzUsuńSuper jest, czekam na kolejny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńo ja PIIIIIIIPP ! kur*wa! pokazałaś moją przyszłość ! ;o xD świetny rozdział w moje urodziny! :D a ten debil gdzie się podziewa?!xD <3
OdpowiedzUsuń- @AniaAnula13 - Stay weird
właśnie dawać tego debila czekam na następny rozdział ; )
OdpowiedzUsuńDodawaj coś przynajmniej raz a tydzień . !!
genialne <3, na prawde nie moge sie doczekac nastepnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuń