Rozdział trzeci

Muzyka: Klik!

Dwudziesty ósmy stycznia 2012roku

Był wieczór, w zasadzie noc.  Już dawno minęła północ. Szłam sama, wracałam do domu z Piwnicy.  Stanley chciał mnie odprowadzić, ale odmówiłam. Był tak zalany i zaćpany, że zwracałby na siebie niepotrzebną uwagę.  Tylko ja wśród wszystkich z Piwnicy w miarę kontaktowałam, na tyle by wrócić do domu.
Jestem odważna, ale moje serce niespokojnie zatrzepotało mi w klatce piersiowej  jak ćma zamknięta w słoiku. Oddychałam głęboko i próbowałam się uspokoić. Stawiałam pewne kroki, twardo stąpałam po pewnym gruncie.
Już tylko jedna ulica i będę w domu. Spokojnie, Veronica. Nic ci się nie stanie, nie panikuj, powtarzałam w myślach. Przyspieszyłam nieco kroku. Ręce włożyłam do kieszeni z kurtki. Wypuściłam powietrze z płuc, które wydostało się w postaci pary z powodu ujemnej temperatury.
Wydawało mi się, że Conor jest obok mnie, bo usiłowałam spleść swoje palce z jego tak jak zawsze wtedy, gdy się boję chociaż to się rzadko zdarza, prędzej gdy chcę poczuć, że jest blisko jednak jego nie było. Byłam sama. Ta myśl wciąż mnie przytłaczała.
Sama. Nigdy nie byłam sama. Zawsze z kimś. Nie w sensie, że zawsze miałam chłopaka, bo  jego akurat najmniej potrzebowałam. Od zawsze byłam niezależna, a poza tym miałam Conora, który był zawsze przy mnie, niezależnie od sytuacji. Był przy mnie Conor, a teraz go nie ma i odnoszę wrażenie, że brakuje mi pewnego rodzaju wsparcia, niewidzialnej ręki, która chwyta mnie zawsze na chwilę przed upadkiem.
Doszłam do domu. Ledwo co trafiłam kluczem w zamek. Aż tak trzęsły mi się dłonie z nerwów. Ze strachu. Strach jak dotąd był mi obcy. Niedawno pojawił się w moim życiu. Niedługo po tym jak odszedł Conor. Wtedy wszystko się zmieniło.
Cichaczem weszłam na piętro. Od razu poszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod ciepły strumień wody spod prysznica. Wydawało mi się, że minęła wieczność zanim spod niego wyszłam. Naszedł mnie nastrój na rozmyślanie i użalanie się nad sobą.   Ubrana w pidżamę, na którą składały się szare dresowe spodnie i koszulka Conora, w której wciąż śpię od jego wyjazdu, wsunęłam się pod kołdrę, włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam cicho muzykę. Akurat odtworzył się mój ulubiony cover Conora "Lay in my bed". Uroniłam przy nim kilka łez, dając upust swoim emocjom, które tkwiły we mnie. Są jak nić, która zwija się w coraz ciaśniejszy kłębek. Brakuje mi Conora, tak cholernie mi go brakuje…
Wróć, proszę wróć, powtórzyłam w myślach nie wiem już który raz od jego wyjazdu. Co noc proszę Boga o to samo. By wrócił do mnie, by było jak dawniej.


Dwudziesty dziewiąty stycznia 2012roku

Gdy na dworze się ściemniło wyszłam z domu i obrałam kurs na Piwnicę. Muzyka dudniła mi w słuchawkach. Szłam z rękami w kieszeniach. Było mi zimno. Wiatr co chwila zawiewał, sprawiając, że dygotałam z zimna. Przyspieszyłam kroku i po dziesięciu minutach – czyli mniej więcej trzech piosenkach – byłam w Piwnicy.
Wszyscy doszli do siebie po wczorajszym melanżu. Każdy w miarę kontaktował, ale nikt nie miał zamiaru opuszczać dzisiaj Piwnicy. Wszyscy czuliśmy tu się bezpiecznie.
Usiadłam obok Harry’ego, który widząc, że się trzęsę, objął mnie ramieniem i kazał Alice zrobić mi herbaty. Blondie nie była zbytnio zachwycona tą prośbą, jednak prychając wyszła i zniknęła w korytarzu.
Na stoliku jak zawsze było pełno nieuprzątniętych butelek z i po piwie, wódce, parę strzykawek, szklanek, kieliszków… Tu i ówdzie rozsypane były prochy i zioło.
Ułożyłam głowę na ramieniu Harry’ego, przymknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że na jego miejscu jest Conor. Na serce od razu zrobiło mi się ciepło, jednak poczułam też lekkie ukłucie jakby moje serce było laleczką voo-doo i ktoś wbił w nie szpilkę.
- Wiem, że o nim myślisz – odparł Stanley.
- Wcale nie – skłamałam.
- Widać po tobie, kiedy o nim myślisz a kiedy nie. – Stanley wstał i przykucnął przede mną. Złapał mnie za ramiona i lekko potrząsał, mówiąc: - Przestań się nim zadręczać! Odszedł. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. To była jego decyzja, której nie przedyskutował z tobą, co świadczy o jego niedojrzałości. To zwykły skurwiel i nikt więcej.
Jego słowa mnie zabolały. Zawsze potrafiłam wybronić Conora lepiej niż matka swoje dzieci. Wiedziałam jednak, że Stan ma rację. Muszę pogodzić się z tym, że Conor odszedł.
- Obiecaj, że już nie będziesz o nim myśleć – zażądał Harry.
- Obiecuję – odparłam. Obiecałam nie tyle Harry’emu i Stanley’owi, ale samej sobie.
- Moja mała, dzielna dziewczynka – pochwalił wyraźnie ucieszony Stanley, całując mnie w czoło.
Alice przyniosła herbatę. Zastanawiałam się, czy nie napluła do niej albo nie dosypała czegoś, jednak postanowiłam zaryzykować i upiłam niewielki łyk, parząc sobie przy tym język.
- To może po kolejce? – zaproponował Dave.
Wszyscy ochoczo przytaknęliśmy. Harry chwycił  0,7, która stała pod stolikiem i zaczął rozlewać ją do kieliszków i szklanek. Każdy chwycił szkło i szybko opróżnił. Wódka strasznie paliła mnie w gardło. Miałam wrażenie, że zaraz wypali mi cały przełyk. Natychmiast chwyciłam butelkę z colą i upiłam spory łyk, próbując ugasić pożar w moim przełyku, co trochę pomogło.
*
Nie pamiętałam już, ile wypiłam wódki, ile piwa i ile wzięłam działek. Przed oczami miałam już mroczki, wiedziałam, że wkrótce stracę panowanie nad sobą, swoimi ruchami i słowami. W głowie huczały mi myśli, których miałam dość, byłam bliska zaczęcia krzyczeć byle one się uciszyły.
Wstałam i okrążając stolik, podeszłam do Stanley’a. Usiadłam na jego kolanach, twarzą do niego. On objął mnie w talii, zmniejszając odległość między naszymi ciałami. Rozpiął moją kurtkę, zdjął ją i rzucił gdzieś na sofę. Swoim zimnym nosem wodził po moim dekolcie, przez co przechodziły mi po plecach ciarki.
- Zimno ci? – zapytał, spoglądając mi w oczy.
- T-tak – wydukałam. Spojrzałam w jego zimne, szare oczy, w których dało się dostrzec pożądanie.
Zbliżył się do mnie i wycisnął na moich ustach pocałunek. Początkowo brzydziłam się go, jednak doszłam do wniosku, że może to pomoże mi zapomnieć o Conorze, więc oddałam pocałunek, przymykając przy tym powieki. Poczułam jak jego smukłe palce wkradają się pod moją koszulkę, jednak nie zdjęłam ich, ani nie odepchnęłam Stanley’a od siebie. Wiedziałam doskonale o co mu chodzi i pozwoliłam mu na to. Zdjął moją koszulkę, a ja jego. Zabrałam się za pasek od jego dżinsów, i gdy się z nim uporałam, odpięłam guzik i rozpięłam rozporek. Ręce mi się trzęsły – nie wiedziałam, czy z zimna, czy z podniecenia. Stan odpiął moje dżinsy. Na chwilę wstałam, by mógł zdjąć je do końca. Uklęknęłam przed Stanley’em, a on wstał. Zdjęłam jego spodnie, a następnie bordowe bokserki. Dłonie położyłam na jego pośladkach. Zbliżyłam się do jego krocza, po czym wzięłam jego penisa do ust. Usłyszałam jak pozostali krzyczą:
- Uuu.
Jednak niezbyt nie interesowało mnie to. Poczułam jedynie jak Stan obejmuje dłońmi moją głowę, przybliżając ją jeszcze bardziej do swojego krocza. Słyszałam jego głośny, krótki i płytki oddech.
_____________________
I oto 3rozdział, który pragnę zadedykować Pauli tj Borysowi za to, że mnie tak o niego męczyła.
Miałam duży opór z tym, czy pisać ten rozdział tak jak wymyśliłam i czy pisać to opowiadanie w pierwotnej wersji, czy je załagodzić... Jednak postanowiłam - za namową Pauli - zostawić je tak jak miało być.
I proszę nie wyczekujcie tak Conora, bo on doskonale wie kiedy się pojawić w fabule! Dowiecie się wszystkiego w swoim czasie, kochani.
Ode mnie tyle. Mam nadzieję, że tym rozdziałem Was nie zawiodłam. I dziękuję za słowa motywacji i za to, że wierzycie we mnie i mój znikomy talent. <3
Kisses.



5 komentarzy:

  1. Dzięki mała i za dedykacje i za rozdzaialik :* juz nie mogłam sie doczekac :) uwazam ze ta wersja jest dobra i czekam na 4r ♥
    † Borys †

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nas nie zawiedziesz. Rozdział boski, jak zaawsze. Brak słów, po prostu moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  3. fajny, fajny. tylko ta końcówka ;o... dawaj next ! ;)

    u mnie też 3r , ale okk.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hey Baska to ja;) adasiek2349(adam( dawno nie czytalem twoich rozdzialów no jakies dwa tyg. wreszczie moge, a na tt konto mi skradli ale mam, a wiec co do rozdzialu jest swietny i koncowka podoba sie;) troche roznosci nie zaszkodzi, pisz dalej, i na prawde ty napiszesz ksiazke;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Płacze chociaż to dopiero 3 rozdział :) piękne a do tego "Can't Wait To Hate You" super pasuje .. Klaudia :Kk

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za KAŻDY komentarz!
Jeśli komentujesz jako Anonim, to podpisz się chociaż imieniem czy inicjałami, bo czasami chcę wiedzieć do kogo mam się odnieść w poście. :)