BONUS: Rozdział czternasty

Muzyka:Klik!


Dwudziesty piąty grudnia 2013 roku
Leżałem na łóżku, będąc już ubranym. Ręce splotłem na karku i przyglądałem się uroczo śpiącej Vic. Na moich oczach przerodziła się w piękną, młodą kobietę. Nie żeby wcześniej nie była piękna, bo była cały czas. Wcześniej, gdy miała kilka lat była słodką dziewczynką. Wciąż pamiętałem te urocze dołeczki w jej policzkach, wiecznie splątane włosy, śmiech. Później stała się buntownicza, twardo stąpała po ziemi, roznosząc wokół siebie tajemniczą i zarazem urzekającą aurę. Byłem z nią od małego, towarzyszyłem jej na każdym kroku. Nie umiałem inaczej, dzień bez Vic był dniem straconym. Chodziliśmy do tych samych szkół, popołudnia spędzaliśmy razem. Dzisiaj była moją dziewczyną. Wciąż dziewczyną, chociaż miałem nadzieję, że wkrótce zostanie panią Maynard. Kto wie?
Veronica odwróciła się twarzą do mnie i powoli otworzyła oczy.
- Conor, idź zobacz do Alli - wymamrotała, nawet się nie podnosząc. Uśmiechnąłem się widząc ją taką zaspaną. Wyglądała uroczo.
- Już to zrobiłem. Śpi jak aniołek - odparłem, całując ją w policzek.
- Zaraz wstanę… - mruknęła rozleniwionym głosem.
- Śpij, zrobię śniadanie. Pamiętaj, że popołudniu przychodzą goście.
*
Ding-dong. Szybkim krokiem poszedłem otworzyć drzwi kolejnemu gościowi. Tym razem był nim Anth.
- Siema, bracie! - przywitał się, klepiąc mnie po ramieniu.
- Cześć, Anth - odpowiedziałem. - Wejdź.
- Jak dziewczyny? - zapytał, zdejmując kurtkę.
- Dobrze, dzięki że pytasz. A jak u Ciebie?
- Wszystko w porządku - odpowiedział.
- Wejdź, proszę. - Ręką wskazałem salon.
- Veronica! - krzyknął, widząc jak moja dziewczyna przemierza salon. Szybkim krokiem poszedł do niej. Westchnąłem i poszedłem do salonu.

Moje małe mieszkanie w Londynie jest pełne ludzi: są moi rodzice z moim rodzeństwem, rodzice Vic, nasi znajomi, Anth, paru ludzi z mojej wytwórni i Ne-yo. Kurczę, dwa lata temu nie pomyślałbym, że będę spędzał święta w Londynie i to z Ne-yo i że będę tatą. Cholera, życie potrafi zmienić się w mgnieniu oka.

- A teraz czas na prezenty - powiedziała Vic, podając mi Alli. Wziąłem Małą na ręce, trzymając jedną rękę pod jej nóżkami zgiętymi w kolanach, a drugą obejmujc ją w talii.
- PREZENTYYYYYYYY! - wydarłem się. Zacząłem skakać z radości.
- Conor, uważaj - upomniała mnie moja mama, patrząc na mnie karcącym wzrokiem. Ogarnąłeem się nieco, ale i tak wciąż się uśmiechałem. Veronica schyliła się po pierwszy prezent, który leżał pod naszą choinką. Cholera, ma naprawdę niezły tyłek!
- Moja mama - powiedziała, uśmiechając się. Podeszła do niej i podała jej pudełko. - Wesołych świąt, mamo.
- Nawzajem, córciu - odpowiedziała również się uśmiechając. Veronica wróciła pod choinkę i wysunęła spod niej wielkie pudło.
- Alli.
Podszedłem z Alli do Vic, która stała pod choinką, z wielkim pudłem owiniętym świątecznym papierem u stóp.
- Wesołych świąt, malutka - powiedziała słodkim głosem i uśmiechając się szeroko.
- Nawzajem, mamusiu - odpowiedziałem piskliwym głosem, na co wszyscy zaczęli się śmiać. Kopiąc pudło przesunąłem je na miejsce, w którym stałem wcześniej. Vic ponownie się schyliła po kolejny prezent. Tym razem w dłoniach trzymała małe pudełko. Zawołała mnie, więc podszedłem do niej.
- Dlaczego Alli dostała większy prezent niż ja?! - oburzyłem się. Chwyciłem Małą jedną ręką, a do drugiej wziąłem prezent.
- Najwidoczniej ona bardziej zasłużyła niż ty - zaśmiał się Anth. Rzuciłem mu jedno ze spojrzeń, które powinno zabijać.

Po tym jak wszyscy dostali już prezenty od Pani Mikołajowej, w którą wcieliła się Veronica chwilę później były one rozpakowane. Pomogłem Alli rozpakować jej wielki prezent. Był nim konik na biegunach. Alli podałem mamie, a sam zacząłem się na nim bujać, susząc zęby do wszystkich. Moim prezentem był świetny zegarek, który idealnie wkomponowywał się w moją liczną kolekcję. Takiego mi brakowało.
*
Wieczorem po tym jak uśpiłem Alli położyłem się do łóżka, w którym już leżała Vic. Gapiła się w sufit i szeroko uśmiechała - jak nigdy. Obróciłem się na bok i patrzyłem na Veronicę. Przeniosła swój wzrok na mnie i przysunęła się do mojego ciała. Wyciągnęła rękę i palce wplotła w moje włosy. Przybliżyłem się do niej i pocałowałem ją.

29stycznia 2013 roku
Popołudniu Veronica wyciągnęła mnie na spacer. Londyn zimą wygląda jak zaczarowany. Zauważyłem, że dłoń Vic jest zimna, więc splecioną z moją włożyłem do kieszeni kurtki. Drugą dłoń sama włożyła do kieszeni swojej kurtki. No tak Veronica nie lubi nosić rąk w kieszeniach. Ale gdzie ona znów podziała swoje rękawiczki? Co kupi nowe one się tracą. Powinienem był kupić dla niej zapas rękawiczek, a nie tą bieliznę…
Spacerowaliśmy, rozmawiając o moim nowym singlu. Muszę ją znów zabrać do studia. Lepiej mi się nagrywa, gdy widzę ją. Przy niej wszystko lepiej brzmi, szybciej mi się nagrywa, dzień mija szybciej. Nagle zeszliśmy na temat naszej przyszłości. Powiedziałem, że chciałbym zamieszkać na przedmieściach Londynu w wielkim domu, w którym byłoby znacznie więcej miejsca dla nas, dla Alli i jej rodzeństwa. No tak, Vic nie chce póki co drugiego dziecka. Ma Alli i to ona zabiera jej cały czas. No i ja. Więc ma dwójkę dzieciaków do niańczenia! Podziwiam ją za to, że daje radę z naszą dwójką.
To już najwyższa pora, pomyślałem. Zatrzymałem się na środku alejki i spojrzałem na Vic. Miała czerwone policzki i czubek nosa. Uniosła obie brwi do góry, patrzyła na mnie pytającym wzrokiem. Wyjąłem małe pudełeczko z kieszeni dżinsów i zapytałem:
- Czy zechcesz być panią Maynard?

____________________________________________
Na wstępie pragnę Was przeprosić, że tak długo czekaliście na ten rozdział. Najpierw nie wiedziałam, co w nim powinnam napisać, a potem jakoś nie miałam czasu. Mam nadzieję, że tym rozdziałem Wam wynagrodziłam to ile musieliście na niego czekać.
SPECJALNIE urwałam w takim momencie. NIE nie będzie następnego rozdziału.
Dziękuję, że ze mną byliście, że czytaliście to opowiadanie, że przesłuchaliście całą płytę Contrast. Jestem Wam za to wszystkie szalenie wdzięczna. Mam nadzieję, że ani razu Was nie zawiodłam (jeśli chodzi o treść, a nie czas dodawania rozdziałów).
Co do nowego opowiadania z Conorem czy one shota - być może się pojawi, ale kiedy to nie wiem. Chcę tym razem zacząć nowe opowiadanie, ale już nie z Conorem.


Kocham Was i dziękuję za wszystko co dla mnie robiliście,
Basia. xoxo

3 komentarze:

  1. Super rozdział^^. Szkoda że to już koniec... :( I nie, nie zawiodłaś.. na prawde fajne opowiadanie^^.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. o matko.. nie mogę uwierzyć, że to już koniec :( będę tęsknić za tym opowiadaniem, bo jest świetne. Oczywiście, że nie zawiodłaś, jesteś naprawdę świetna.

    zapraszam na moje opowiadanie o Conorze. Proszę o czytanie, wyrażanie opinii w komentarzach (nawet jeśli nie macie nic miłego do powiedzenia), a jeśli się spodoba to o dodanie do obserwowanych, bo nie wiem, czy USUNĄĆ -> http://troubles-fame-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za KAŻDY komentarz!
Jeśli komentujesz jako Anonim, to podpisz się chociaż imieniem czy inicjałami, bo czasami chcę wiedzieć do kogo mam się odnieść w poście. :)