Rozdział czwarty

Muzyka: Klik!

Trzynasty lutego 2012roku


Rano z ledwością wstałam. Miałam za sobą trudny weekend. Byłam w Piwnicy, gdzie oblewaliśmy urodziny Stanley’a, a rodzice urządzali mi jakieś dzikie sceny, że rzadko wracam do domu na noc. Wiedziałam, że martwią się o mnie, ale zbyłam ich tym, że siedzę u koleżanki z uniwersytetu i zakuwam razem z nią. Jakimś cudem łyknęli haczyk.
Wzięłam prysznic, by obudzić się do końca. Hałas suszarki do włosów działał mi na nerwy, ale dzięki Bogu po dziesięciu minutach włosy były już całkowicie suche i mogłam wyłączyć to małe, głośne ustrojstwo. Ubrałam się w ciepły wełniany sweter, dżisny, na nogi wciągnęłam sznurowane buty za kostkę. Do torby wrzuciłam parę książek, zeszytów i długopis. Zeszłam na dół, gdzie zjadłam śniadanie. Punktualnie o siódmej trzydzieści wyszłam z domu i w rytmie muzyki płynącej z moich słuchawek poszłam na uczelnię.
*
Gdy wróciłam z uniwersytetu dom jak zwykle był pusty. Byłam głodna, ale jednocześnie zbyt leniwa, by przygotować sobie cokolwiek do jedzenia. Ze swojego pokoju zabrałam laptopa i zasiadłam z nim na kolanach w ulubionym fotelu. Włączyłam telewizor, w którym leciał jakiś serial. Gdy laptop się włączył weszłam na Facebooka. Stanley dodał zdjęcia z urodzin. Szybko je przeglądnęłam i zlajkowałam. Każdy na zdjęciu był zaćpany, ale jakoś nikt się tym za specjalnie nie przejmował. Weszłam na YouTube. Otworzyła mi się strona z subskrypcjami. Na pierwszym miejscu był filmik od  Skillzaisherebooya. Moje serce zaczęło walić jak oszalałe. Nie wiedziałam, czy mam czym prędzej uciec z tej stronki i zapomnieć, że na nią weszłam, czy też poddać się pokusie i oglądnąć filmik. Przegryzłam wargę i najechałam kursorem na miniaturkę. Kliknęłam. Po chwili strona się zbuforowała i filmik zatytułowany:  Conor Maynard – Can’t Say No (Lyric Video) się odtworzył. Początkowo myślałam, że to będzie kolejny cover, ale okazało się, że to singiel promujący debiutancką płytę Conora.
Poukładanie paru faktów w głowie nie zajęło mi zbyt wiele czasu.
Conor wyjechał, by nagrać płytę. Ktoś najwidoczniej się z nim skontaktował i zaproponował mu kontrakt z wytwórnią.
Rozdziawiłam usta ze zdziwienia.
Tylko dlaczego nic mi nie powiedział?!
Przecież doskonale wiedział o tym, że właśnie tego chciałam! Żeby nagrał płytę.
Myślał, że co? Że mu nie pozwolę jechać? Że pozwolę mu zaprzepaścić taką szasnę?!
*
Harry przyszedł do mnie równo po kwadransie od mojego telefonu.
- Masz? – zapytałam, gdy tylko otworzyłam mu drzwi.
- Tak, ale…
- To dobrze – odparłam wchodząc mu w zdanie. – Schodami na piętro, drugie drzwi na prawo. Poznasz na bank – powiedziałam, a sama zniknęłam w salonie. Wyjęłam z barka rodziców butelkę Smirnoff’a. Wzięłam ją ze sobą na górę.
Harry oglądał zdjęcia, które były na wiszącej półce naprzeciwko łóżka.
- Byliście szczęśliwi – odparł, gdy najwidoczniej usłyszał, że weszłam do pokoju.
- Mhm – mruknęłam.
- Przepraszam, nie powinienem – powiedział naprędce, gdy się odwrócił i zobaczył mój wyraz twarzy. Chyba też przypomniał sobie o mojej obietnicy.
- Nic się nie stało – odparłam, uśmiechając się blado. – Napijesz się?
- Jasne.
Usiadłam po turecku na łóżku, a Harry obok mnie. Podałam mu butelkę, a on upił łyk. Po nim zrobiłam to samo. Wódka jak zawsze wypalała mi przełyk.
- Na co ci tyle prochów? – zapytał; wiedziałam, że to pytanie go dręczy. Byliśmy po drugiej kolejce.
- Dla siebie – odparłam z uśmiechem.
- Aż tyle?!
- Tak. Daj – powiedziałam Harry wyjął z kieszeni kurtki niewielką siatkę, w której miał zmieszaną kokę z anfą i kilka strzykawek.
- Wiesz, że nawet Stan tyle nie bierze na dzień?
- Stan nie, ale ja tak.
- Oszalałaś? – Schował zawiniątko za plecy.
- Daj mi to – zażądałam.
- Chcesz się zabić? – zapytał. Nie było to pytanie retoryczne.
- Po prostu muszę odreagować.
- Masz wódkę i pewnie barek pełen innych alkoholi.
- Wódka mnie już nie rusza – mruknęłam, wzruszając ramionami. Klęknęłam i wyciągnęłam rękę w stronę Harry’ego. – Proszę.
- Dam ci połowę z tego.
- Chcę całość! – zaprotestowałam.
- Nie dam ci całości. Ćpasz od niecałego miesiąca. Mnie ta dawka by zabiła, a co dopiero ciebie.
Postanowiłam zmienić taktykę.
- Harry… - zaczęłam uwodzącym głosem. Przybliżyłam się do niego. Położyłam dłoń na jego policzku. Czując mój dotyk przymknął oczy. Pocałowałam go lekko, a on oddał pocałunek, a ja nie zaprotestowałam. Oto mi chodziło. Wolną ręką delikatnie sięgnęłam za jego plecy i cicho chwyciłam paczuszkę z narkotykiem, nie przerywając pocałunku choćby na ułamek sekundy.
- Veronica! – krzyknął Harry gwałtownie odsuwając się ode mnie.
Spojrzałam na niego, marszcząc czoło i udając, że nie wiem o co chodzi.
- Oddaj – powiedział stanowczo.
- Ale co? – spytałam zgrywając głupią blondynkę. Tylko żelowych tipsów i tony make-up’u mi brakuje.
- Dragi! – warknął. Kipiało od niego złością.
- Te? –spytałam, machając między nami woreczkiem, uważając, by Harry go nie chwycił.
- Tak. Oddaj je. Nie powinienem był ci ich przynosić.
- Ale przyniosłeś i teraz są moje – odparłam. Wstałam i podeszłam do biurka. Wyjęłam z woreczka strzykawkę i napełniłam ją kokainą zmieszaną z amfetaminą.
Usłyszałam cichy głos Harry’ego dobiegający zza moich pleców:
- Veronica, on nie jest tego wart.
- To nie przez niego.
- Kłamiesz.
Jego oddech muskał moją szyję. Dostałam gęsiej skórki. Jego cichy baryton pieścił moje uszy zupełnie tak samo jak kołysanki Conora.
Ta myśl podziałała na mnie jak płachta na byka. Przyłożyłam strzykawkę do żyły na prawym przedramieniu.
Conor, powiedział głos w mojej głowie. Wbiłam igłę w żyłę i szybkim ruchem wcisnęłam tłok do końca, sprawiając, że cały narkotyk dostał się do mojego krwiobiegu.
Odłożyłam strzykawkę na biurko. Odwróciłam się na pięcie i uśmiechnęłam pogodnie do martwionego Harry’ego. Podeszłam do łóżka i chwyciłam leżąca na nim butelkę Smirnoffa. Upiłam spory łyk i jeszcze przez chwilę trzymałam szkło w ręce.
Następne wydarzenia działy się jakby w zwolnionym tempie.
Naraz zakręciło mi się w głowie. Butelka wyślizgnęła mi się z dłoni i z przeraźliwym hukiem rozbiła się o podłogę. Usłyszałam krzyk Harry’ego, gdy upadłam na ziemię, bo kolana mi zmiękły, jakby nie mogły już dłużej utrzymać ciężaru mojego ciała:
- NIE!
Potem była już tylko ciemność i błoga cisza.
*
Pik, pik, pik, pik…
Niech ktoś wyłączy to cholerstwo!, pomyślałam zdruzgotana. Pikanie nie ustało, zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że przyspieszyło. Głowa okropnie mnie bolała, jakbym miała kaca po tygodniowym melanżu.
Chciałam się obrócić, ale nie umiałam. Co jest grane? Ugh, muszę otworzyć oczy.
Zalała mnie biel. Przez chwilę – dosłownie chwilę – myślałam, że śnie albo umarłam i trafiłam do niego, ale z moim zachowaniem to nadaję się jedynie do piekła.
Biel, to pikanie i to, że nie mogę się ruszyć...
Otworzyłam szerzej oczy i zaczęłam rozglądać się po sali.
Byłam w szpitalu, ale dlaczego?
Powoli moja pamięć zaczęła podsuwać mi ostatnie wydarzenia: wódka, Harry, dragi, utrata przytomności.
- Obudziła się! – usłyszałam czyiś krzyk. Ten krzyk, ten głos poznałabym wszędzie.
Matka.
Niechętnie – baaardzo niechętnie – spojrzałam w jej stronę.
Wyglądała na zmęczoną i zmartwioną. Pod oczami miała sińce, włosy nieułożone. W jej szarych oczach miała łzy.
- Veronica! – krzyknął tata, który wszedł do sali. Nie wyglądał wiele lepiej od mamy.  – Co ci się stało? Kto dał ci te narkotyki? – wypytywał.
Nie odpowiedziała. Nie wiedziałam, czy uda mi się wydobyć jakikolwiek dźwięk, ale też nie chciałam sprzedać Harry’ego i reszty.
- Chciałaś się zabić?
Mama wybuchła płaczem.
- Nie – odpowiedziałam hardo.
- Veronica, wiemy, że odejście Conora było dla ciebie trudne, bo znasz go od  małego, ale tak już…
- Nie chcę o nim słyszeć! – krzyknęłam. – Wypuśćcie mnie stąd! Natychmiast. Chcę do domu.
_____________________
No i jest 4rozdział.
Chcę wam tylko powiedzieć, że nie wszystko co się dzieje w opowiadaniu jest opisane w rozdziałach. Dowiecie się wszystkiego, ale w nieco późniejszym czasie. 
Wyczekujcie 5rozdziału... ;)
Do napisania. 


4 komentarze:

  1. B O S K I E ! ! ! ! ! Cieszę się, że nie kazałaś mi tak długo czekać na kolejny rozdział <3 Tak dalej ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham twojego bloga, to opowiadanie, jesteś cudowna! Szkoda, że tak mało Mayniacs zna adres do tego opowiadania... TRZEBA ROZSŁAWIĆ TO OPOWIADANIE! :D Bo jest genialne! I więcej osób powinno o nim usłyszeć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdzialik cudny ♥ aaaa... juz chce następny :)
    nie moge sie doczekac ♥

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za KAŻDY komentarz!
Jeśli komentujesz jako Anonim, to podpisz się chociaż imieniem czy inicjałami, bo czasami chcę wiedzieć do kogo mam się odnieść w poście. :)